Po tym, jak na początku klasy pierwszej, okręt szkoły licealnej wypłynął na oceany pełne nauki, w końcu kapitan nasz stwierdził, że warto w terminarz rejsu wpisać jakąś imprezę w tawernie o jakże wymownej nazwie „Aula” – w porcie, który potocznie zwą „Katolikiem”. I choć w pewnym momencie zabawa zagrożoną była, to jednak ostatecznie – wymarzoną się okazała! Kapitan nasz wyraził swoją łaskawą aprobatę i nogi członków naszej załogi poszły w ruch. Karczmarz nasz najdroższy, Robert, zadbał, aby żaden żołądek po niełatwym rejsie nie opuścił tej zabawy pusty. Wydarzenie to faktycznie niezapomnianym się stało, kiedy pojawili się i nauczyciele, tanecznym krokiem zagarniając przestrzeń… Kiedy nogi na parkiecie w ruchu były, muzykanci muzykę włączyli i wszyscy o Bożym świecie zapomnieli, aż do momentu, kiedy dyskretnie im przypomniano, że najlepsza pora wyruszyć, w dalszy rejs nauki, a na myśl o wieczorze połowinkowym już się po prostu tylko wzruszyć…
Opracował: Piotr Maciejewski, 3b4LO